Uwielbiam. Jako dip do warzyw przełamuje ich skądinąd monotonny charakter (no bo ileż można chrupać tę marchewkę?), ale ja potrafię zjeść całe opakowanie jako samodzielne danie. Najbardziej cenie sobie dania stanowiące bazę do dalszych eksperymentów, i taki właśnie jest humus. Do niedawna zawsze wrzucałam do niego suszone pomidory; ostatnio mam fazę na czarnuszkę. Moje spostrzeżenie jest też takie, że kupna pasta tahini nadaje mu bardziej kremową teksturę, niż tahini domowa. No nie wiem, może brak mi cierpliwości do kręcenia tahini tak długo, aż stanie się jednolicie gładka. W każdym razie, humus robię, używając:
1 puszki ciecierzycy w puszce (można też 200g ciecierzycy namoczyć i ugotować do miękkości...)
jednej dużej łyżki tahini
około pół szklanki oliwy
około pół szklanki wody
ząbka czosnku
łyżki soku z cytryny
sól, pieprz
opcjonalnie:
natka, czarnuszka, słonecznik, suszone pomidory, suszone grzyby, sezam...
wrzucam do miski odsączoną ciecierzycę oraz tahini i ząbek czosnku oraz ewentualne opcjonalne dodatki, wlewam po trochę wody i oliwy. Blenduję. Jeśli nie daje się ukręcić na gładko, a pozostaje o konsystencji mokrego piasku, dolewam oliwę i wodę, po trochę, do uzyskania gładkiej tekstury.
Zjadam z warzywami, na chlebku żytnim albo łyżeczką jako samodzielny posiłek. Nadziewam humusem warzywa typu pomidory czy papryka.