Humus Nieśmiertelny

Uwielbiam. Jako dip do warzyw przełamuje ich skądinąd monotonny charakter (no bo ileż można chrupać tę marchewkę?), ale ja potrafię zjeść całe opakowanie jako samodzielne danie. Najbardziej cenie sobie dania stanowiące bazę do dalszych eksperymentów, i taki właśnie jest humus. Do niedawna zawsze wrzucałam do niego suszone pomidory; ostatnio mam fazę na czarnuszkę. Moje spostrzeżenie jest też takie, że kupna pasta tahini nadaje mu bardziej kremową teksturę, niż tahini domowa. No nie wiem, może brak mi cierpliwości do kręcenia tahini tak długo, aż stanie się jednolicie gładka. W każdym razie, humus robię, używając:

1 puszki ciecierzycy w puszce (można też 200g  ciecierzycy namoczyć i ugotować do miękkości...)
jednej dużej łyżki tahini
około pół szklanki oliwy
około pół szklanki wody
ząbka czosnku
łyżki soku z cytryny
sól, pieprz

opcjonalnie:
natka, czarnuszka, słonecznik, suszone pomidory, suszone grzyby, sezam...

wrzucam do miski odsączoną ciecierzycę oraz tahini i ząbek czosnku oraz ewentualne opcjonalne dodatki, wlewam po trochę wody i oliwy. Blenduję. Jeśli nie daje się ukręcić na gładko, a pozostaje o konsystencji mokrego piasku, dolewam oliwę i wodę, po trochę, do uzyskania gładkiej tekstury.

Zjadam z warzywami, na chlebku żytnim albo łyżeczką jako samodzielny posiłek. Nadziewam humusem warzywa typu pomidory czy papryka.




Południowy krem z pomidorów

Fantastycznie rozgrzewająca, przepięknego koloru i obłędnie smakująca aksamitna pomidorówka. Moja półtoraroczna córeczka przybiegała z buzią otwartą jak pelikan po kolejną łyżeczkę. Fajnie można ją podać na przystawkę na imprezie, pokombinować z dodatkami, a na upartego nada się jako sos do spaghetti. Prosta w przygotowaniu.

Co do gara?

łyżka oliwy 
1 cebula
2 ząbki czosnku
pół szklanki pokrojonej drobno włoszczyzny
1 litr wody
pomidory - w sezonie 1kg świeżych (sparzonych, obranych i pokrojonych w kostkę), po sezonie - 2 puszki
garść bazylii z łodyżkami
mały słoiczek koncentratu
sól, pieprz

opcjonalnie: balsamico, pół szklanki prażonego słonecznika łuskanego, bazylia do posypania kremu, odrobina parmezanu tartego lub w płatkach

Na oliwie podsmażamy posiekaną cebulę i czosnek, dodajemy włoszczyznę. Przykrywamy i czekamy aż wszystko ładnie zmięknie. Wlewamy litr wody, wrzucamy pomidory, koncentrat i bazylię. Gotujemy długo i szczęśliwie, ok. 45 minut. Można krócej, ale ja wolę pogotować, bo smak nabiera intensywności, jak troszkę odparuje. Doprawiamy. Studzimy trochę i miksujemy na gładko.

U nas z kleksem jogurtu, siekaną bazylią, pokropione balsamico oraz posypane świeżo uprażonym słonecznikiem. No bajka...


Papryki nadziewane wołowiną z warzywami

Fajnym pomysłem na obiad może być nadziewana papryka. Ponieważ moja dieta nie pozwala na spożywanie drobiu ani wieprzowiny, staram się wynaleźć jak najwięcej pomysłów na zastosowanie wołowiny. Najwygodniej mi przyrządzać dania z mielonej, natomiast tak czy siak łatwo ją przesuszyć. W tym daniu natomiast - łatwo tego nie zrobić.

Co potrzebujemy?

2-3 papryki,
0,5 kg wołowiny mielonej,
parę pieczarek,
szklankę włoszczyzny mrożonej,
 cebulę,
2-3 ząbki czosnku,
jogurt z ziołami

Przygotowanie - banalne. Nawet nie rozmrażam włoszczyzny, tylko mieszam ją z wołowiną, posiekanymi cebulą i czosnkiem, plasterkami pieczarek. Masą mięsną nadziewam przepołowione i wydrążone papryki. Wkładam je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, a potem piekę, aż nakłuta papryka będzie miękka. Można przykryć papryki od góry kawałkami folii aluminiowej, i ściągnąć je na 5 minut, by mięsko się apetycznie przyrumieniło.

Podawać polane jogurtem z ziołami.


Pasztet z soczewicy czerwonej

Jestem fanką kminu rzymskiego i czarnuszki. Uwielbiam smak obu tych przypraw, dodałabym je nawet do jabłecznika, gdybym kiedyś jakimś cudem dostała zielone światło na pożarcie go. Na razie jednak postanowiłam połączyć je z soczewicą i innymi dobrociami w formie pasztetu, jako interesującej propozycji na lunch do pracy. W każdym razie tak sobie go podjadam i muszę przyznać, że smak ma rewelacyjny i daje poczucie sytości. Robi się prosto, z prostych składników, tak, jak lubię najbardziej. A jeszcze jedna jego zaleta jest taka, że można go dobrych parę dni przechować w lodówce, bez obaw, że się zepsuje. Bardzo to wygodne i sympatyczne jest.
Zainspirowałam się przepisem ze strony Vegavani, urozmaicając go tu i tam.

Czego potrzeba?
szklanki czerwonej soczewicy
pół litra wody
dwóch listków laurowych i kilka ziaren ziela angielskiego
dwóch ząbków czosnku
szklanki włoszczyzny startej na tarce lub posiekanej (lub mrożonej ;)) - marchwi, selera, pora...
kapki oliwy do podsmażenia warzyw
pół szklanki słonecznika łuskanego
pół szklanki ziaren sezamu
po łyżeczce: czarnuszki, kminu rzymskiego, majeranku, suszonych pomidorów z bazylią
do smaku pieprzu i soli

Opcje: pieczarki podsmażone, natka, czerwona cebula, suszone pomidory, passata...

No i co, temat prosty.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Gotujemy soczewicę do miękkości w 0,5l widy, z dodatkiem listków laurowych i ziela.
Słonecznik zalewamy wrzątkiem, odstawiamy do napęcznienia.
Czosnek i włoszczyznę zrumieniamy na oliwie.
Odcedzamy soczewicę, dodajemy resztę składników POZA SEZAMEM, wraz z przyprawami i ewentualnymi dodatkami. Mieszamy do miękkości. Jeśli się rozpada, sugeruję dodać jajko.
Wkładamy do silikonowej keksówki, lub do keksówki wyłożonej mocnym papierem do pieczenia.
Wkładamy do piekarnika na ok. 45 minut.
Po upieczeniu zostawiamy do wystygnięcia, a potem możemy kroić. Ja osobiście przechowałam w lodówce 6 dni i nie stracił nic na smaku.