Czas zmian?

Przychodzi taki czas, że czujemy, że doszliśmy do ściany. Bywa różnie, a to w życiui prywatnym, a to w zawodowym... że coś, co kiedyś cieszyło, już nie przynosi radości, czas dłuży się niemiłosiernie i nic nie jest już dobrze. A w każdym razie nie wszystko, i nie tak dobrze, jak kiedyś.

Można zacisnąć zęby. Można sobie powiedzieć: "Przetrwaj, w końcu wróci do normy", albo: "Nie możesz sobie teraz pozwolić na zmianę", bo to, czy tamto. Bo dzieci, bo kredyt...

Bo nie chcę kogoś tam zawieść...

Pytanie, czy w takim razie nie zawodzę siebie, skazując się na frustrację i niechęć do wszystkiego, które przekładają się na inne sfery życia. Mówią, że kompromis bywa jedynym rozwiązaniem; ja coraz częściej twierdzę, że kompromis jest rozwiązaniem, które po trosze unieszczęśliwia wszystkie strony.

Ale jak już przychodzi moment wyboru, ogarnia mnie strach - czy zrobić ten jeden krok do przodu, czy usiąść spokojnie pod  drzewkiem wyimaginowanego, wmówionego sobie i oswojonego spokoju, i poczekać, aż burza w głowie przejdzie obok. A raczej samej ją w sobie uspokoić, i twierdzić, że to deszcz pada, podczas gdy w rzeczywistości plują mi w twarz.

Hmmm...

No nic, zobaczymy, co przyniesie dzisiejsze popołudnie.


0 komentarze:

Prześlij komentarz